fbpx

Dla każdego, kto zatracił się przez narcyza w związku!

„Poza ideami właściwego i złego działania jest pole. Spotkamy się tam”. - Rumi

Aja Louther, artystka, tancerka, marzycielka i pisarka czerpiąca inspirację ze złożoności relacji międzyludzkich, udostępniła post na iheartintelligence.com poświęcony każdemu, kto kiedykolwiek zatracił się w narcyzie!

———

Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś tak głęboko i intensywnie, że myśl o byciu z tą osobą przez resztę życia napełniła Cię ekstazą? Ja jestem.

Wierzyłam, że miłość, jaką do niego czułam, mogła przeważyć nad faktem, że był w zasadzie narcyzem i to był początek przerażającej historii miłosnej.

Odkąd pamiętam zawsze lubiłam kochać. Wierzyłam, że miłością można ocalić i zmienić wszystko, ale teraz wiem, że się myliłam. Po prostu nie możesz kochać narcyza i oczekiwać, że będzie cię kochał i to w taki sam sposób, w jaki ty go kochasz.

Ponieważ narcyzi kochają tylko siebie, kieruje nimi ego, żywią się odrzucaniem innych.

Uświadomiłam sobie to na własnej skórze, oddałam mu całą swoją miłość i uwagę, jedyne co od niego dostałam to złamane, zranione serce i zniszczone poczucie własnej wartości.

Kiedy się poznaliśmy, bujaliśmy w chmurach, byliśmy zakochani. W jego objęciach czułam się bezpieczna, ufałam mu, jednak z czasem zrozumiałam, że taki był jego zamiar, że chciał jedynie „przywiązać” mnie do siebie. Popełniłam błąd i powiedziałam mu, że wierzę w miłość i że nie ma na świecie nic potężniejszego niż siła miłości (co jest prawdą). Pamiętał moje słowa i użył ich, gdy sytuacja się pogorszyła.

Sprawił, że poczułam się, jakby mnie wspierał, aby być przy mnie, gdy sytuacja staje się trudna. Kiedy nawiązujesz z kimś relację pełną miłości, powinna zaistnieć między wami niewidzialna więź, taka, w której wiesz, że druga osoba zawsze będzie przy tobie, bez względu na wszystko. Był przy mnie na początku, we wszystkich aspektach, w jakich partner powinien być przy tobie. Jednak z biegiem czasu wycofał się i pojawiał tylko wtedy, gdy mnie potrzebował. A ponieważ kochałam go ślepo, zostałam, bez względu na wszystkie emocjonalne karuzele, jakie przeżywałam w środku.

Odebrał mi tożsamość. Kochać kogoś, kto kocha tylko siebie, jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem. Grał ofiarę. Myślałam, że mam w sobie supermoc, dzięki której mogę go uzdrowić miłością. Poczułam się tak, jakby wysysano ze mnie esencję. Przez ten proces zaczęłam się zatracać, zapomniałam kim jestem, bo byłam zajęta łataniem dziur w jego sercu. Odebrał mi tak wiele, że ledwo zostało mi dość miłości dla siebie. Zapomniałem, jak kochać siebie.

Zmanipulował mnie, abym uwierzyła, że miłość, którą mi dał, była najlepszą, jaką mogłam otrzymać. Partnerstwa to wzajemne podlewanie ogrodów w taki sposób, aby oboje mogli się rozwijać. Wykorzystał to na swoją korzyść. Przekonał mnie, że cały jego egoizm i ból wynikają z dzieciństwa i że jedynym sposobem, w jaki może to przezwyciężyć, jest pozostanie z nim i dalsze bycie „dobrym partnerem”.

Kiedy się kłóciliśmy, obwiniał mnie za to, że nie rozumiem jego i jego sposobu okazywania miłości. Jeśli jestem osobą wierzącą w miłość, powinnam nauczyć się akceptować jego sposób okazywania miłości, prawda? Cóż, kochałam go. Ale gdybym go naprawdę kochała, według niego powinnam kochać wszystko, co od niego dostałam. Cóż to była za kompletna „bzdura”!

„Już nie istniałam, tylko on był ważny”.
„Już nie istniałam, tylko on był ważny”.

Nie mogłam już tego znieść, zaczęłam tonąć w jego świecie.  Gdy Spojrzałam w lustro, już siebie nie poznałam. Stałem się osobą, która była dla niego zawsze dostępna, która biegła do niego, gdy otrzymała jego wezwanie, aby spełnić wszystkie jego życzenia, potrzeby i nigdy moje, tylko jego.

Jeśli kiedykolwiek próbowałam wyrazić swoje uczucia, sprawiał, że czułam się głupio, bo nie robiłam rzeczy tak, jak chciał. Teraz widzę tę manipulację. Ilekroć zrobiłam coś dla siebie, mówił mi nieprzyjemne rzeczy, bo nie poświęcałam mu tyle uwagi.

Zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście nigdy siebie nie kochałi że z tego powodu tak bardzo domagał się mojej miłości.

W końcu zebrałam siły, żeby mu to powiedzieć "Do widzenia!". Stało się to dopiero wtedy, gdy przestałam rozpoznawać swoje odbicie w lustrze. Wtedy zdecydowałam się go zostawić. Nasza miłość stała się toksyczna.

Po wyjściu zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę to ja umożliwiłem jego toksyczne narcystyczne zachowanie.

Jego miłość mnie rozerwała, zniszczyła moją samoocenę, gdy przekonał mnie, że bez niego i tego wszystkiego, co dla mnie zrobił, byłabym nikim. Trudno mi było odpuścić, bo wierzyłam, że nasza miłość jest prawdziwą, szczęśliwą miłością.

Opuszczenie związku, w który bardzo się wierzyło, wymaga odwagi. Odejście i wybranie siebie wymaga siły. Kiedy w końcu to zrobiłem, rozpocząłem długą podróż w kierunku samopoznania.

Pod jego nieobecność zaczęłam kochać siebie i w ten sposób leczyć swoje zranione serce.

Zacząłem robić rzeczy, które wnosiły radość do mojego życia. Odnowiłam kontakt z rodziną, przyjaciółmi i odnowiłam relacje, które przez niego łatwo zaniedbałam. Powoli zacząłem ponownie rozpoznawać swoje odbicie w lustrze.

Prawda jest taka, że nie możesz zmusić nikogo, żeby cię pokochał. I nieważne jak bardzo wierzysz w związek, czasami miłość nie wystarczy. Miłość polega na równowadze i równości, a gdy jeden z partnerów nie chce poznać drugiej połowy, związek może łatwo stać się toksyczny.

Wiesz, tylko Ty masz moc zmienić swoją rzeczywistość, bo tylko Ty możesz. A ponieważ my, ludzie, jesteśmy stworzeni z miłości, miłość zawsze będzie istnieć.

Wystarczy zdać sobie sprawę, że najważniejsze jest kultywowanie miłości własnej. Bez kochania siebie nigdy nie będziesz w stanie prawdziwie pokochać drugiej osoby.

Z Wami od 2004 roku

od roku 2004 badamy miejskie trendy i codziennie informujemy naszą społeczność obserwujących o najnowszych stylach życia, podróżach, stylu i produktach, które inspirują pasją. Od 2023 roku oferujemy treści w głównych językach świata.