Skończyło się również poza Chinami na początku września, kiedy tamtejszy gigant technologiczny zaprezentował swoje najnowsze sygnowane urządzenie. Huawei Mate 50 Pro szybko zdobył tytuły „pierwszego” i „najlepszego”. Najpotężniejszy telefon 2022 roku, najbardziej zaawansowany smartfon fotograficzny, pierwszy z 10-stopniową regulacją przysłony…
Po okresie ponad dwóch lat sankcji, które, szczerze mówiąc, wpłynęły na wyniki sprzedaży, najmocniejsza seria Mate wraca frontowymi drzwiami bez żadnego wstydu.
Huawei Mate 50 Pro jest wyposażony w kombinację baterii 4700 mAh, szybkiego ładowania przewodowego 66 W i szybkiego ładowania bezprzewodowego 50 W. Jest do połowy naładowany w kwadrans, a pełne naładowanie zajmuje nieco ponad 30 minut. Ciekawostką jest także tzw. tryb awaryjny, który włącza się, gdy telefonowi zostaje tylko procent mocy. W praktyce oznacza to podobno, że telefon automatycznie odzyskuje energię na potrzeby połączeń alarmowych. Nie próbowałem tego, ale wydaje się bardzo przydatne. Cena jest czynnikiem, który mi się nie podoba, ale wolałbym też kupić torebkę Gucci na wyprzedaży, która nie istnieje. Ale dziś jest oczywiste, że to, co dobre, jest drogie. Mate 50 Pro może być Twój za niecałe 1300 euro.
Urocza pomarańcza z dodanym wyglądem prestiżowego zegarka
Pierwszy rzut oka zatrzymuje się na symetrycznej konstrukcji tylnej części telefonu, gdzie wyróżnia się rozpoznawalny system okrągłych soczewek, ale w przeciwieństwie do poprzednika jest wypukła. W Huawei nazwali go Clous de Paris, przypomina mi bardzo wyrafinowaną tarczę jakiegoś dość drogiego zegarka. Starannie dobrane zestawienia kolorystyczne, gdzie pomarańczowo-pomarańczowe skórzane tło (vegan leather) w połączeniu z bardzo popularną metalową bazą w kolorze złoto-brązowym zdecydowanie się wyróżnia.
Miałem okazję podziwiać jednocześnie dwie wersje kolorystyczne, wspomnianą już pomarańczową, która podobno nie będzie dostępna w Słowenii, a raczej chwilowo nie będzie dostępna, oraz czarną. Przy tym ostatnim nie da się uniknąć odcisków palców na pleckach, poza tym wygląda też niezwykle elegancko.
Telefon wygodnie leży w dłoni, aw porównaniu do P50 Pocket, który poza tym jest moim podstawowym telefonem, jest trochę szerszy i wiesz, jak to się mówi z przyzwyczajeniem. Obsługa jedną ręką działa jednak lepiej z moim podstawowym. Zaskoczyła mnie jednak waga telefonu Mate 50 Pro. Ten jest dość lekki, ale też cieńszy niż się spodziewałem.
Wszystkie modele Mate 50 Pro są wodoodporne zgodnie ze standardem IP68. Oznaczenie IP oznacza „stopień ochrony”, co w praktyce oznacza, jak i ile kurzu lub wody może dostać się do wnętrza telefonu. Pierwsza cyfra oznacza ochronę przed cząstkami stałymi, a cyfra 6 oznacza, że urządzenie jest w pełni zabezpieczone przed cząstkami pyłu. Więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wpadło do piasku czy mąki, w żargonie kobiecym można powiedzieć, że jest gotowe do pudrowania. Druga liczba oznacza wodoodporność. Wodoodporne urządzenia to te, które mają numer 7 lub wyższy. Ocena ósemka oznacza, że urządzenie można zanurzyć na głębokość większą niż metr, tutaj Huawei wspomina o głębokości sześciu metrów dla wersji wegańskiej, której, wierzcie mi, nie testowałem. Szczerze mówiąc, nawet mi się nie chce, bo telefon wyślizgnąłby mi się z ręki podczas robienia zdjęć w basenie czy nad morzem, co często mi się zdarza. No i tak telefonu nie uczę nurkowania, a spadki i krótkie nurkowania mu nie szkodzą.
Urzeka od przodu 6,74-calowym zakrzywionym ekranem OLED o rozdzielczości 2700*1228, który obsługuje odświeżanie 120 Hz i wyświetla HDR Vivid. Wszystkie te cyfry brzmią strasznie skomplikowanie, ale w praktyce oznaczają, że widok ekranu jest bardzo wyraźny, czysty i żywy, dodatkowym atutem jest możliwość regulacji temperatury ekranu. Zwiększa się też odporność na upadki, Huawei zwiększa ją aż 10-krotnie.
Bardzo podoba mi się seksowna okrągła matryca wszystkich trzech aparatów
Biorąc pod uwagę fakt, że jestem zadowolonym użytkownikiem P 50 Pocket, a seria Huawei P zawsze słynęła z fotografii, nie spodziewałem się nawet wielu dodatków podczas spędzania czasu z moim chłopakiem. Mate 50 Pro może pochwalić się zaawansowanymi zespołami aparatów, wśród których wyróżnia się 50-megapikselowy aparat główny z 10-stopniową fizyczną zmienną przysłoną w przedziale od f/1.4 do f/4.0. Przysłona sprytnie reguluje przechwytywanie światła, a efekt na zdjęciu jest dość dobrze dopasowany kolorystycznie do oryginału, co jest pozytywne. Kolory zawsze można dodawać lub odejmować za pomocą filtrów, które w dzisiejszych czasach są praktycznie stałym elementem.
Oprócz głównego aparatu w „kółku” znalazł się też peryskopowy 64-megapikselowy aparat z 3,5-krotnym zoomem optycznym oraz aparat ultraszerokokątny, który również wyjątkowo dobrze sprawdza się w makrofotografii. Gwarantuję, że żyłki na płatkach, detale pyłku czy krople za tłem nigdy nie były tak ostre.
Sam nie jestem dobry w fotografowaniu, więc pozostawiam ustawienia PRO ekspertom fotograficznym. Ważne jest dla mnie, aby mój telefon sam zadbał o ustawienia, gdy chcę uchwycić takie momenty jak wschody i zachody słońca, jeżozwierz cętkowany, którego znalazłem w lesie, ważny jest dla mnie także tryb robienia zdjęć portretowych, gdzie Już trochę bardziej podoba mi się tryb tzw. „beauty”.
Przejawia się to również podczas fotografowania w warunkach słabego oświetlenia, gdzie w grę wchodzi optyczna stabilizacja obrazu. Fotografowanie nocne z ręki, jak lubimy mówić, jest znacznie lepsze dzięki tej funkcji. Do robienia zdjęć, które wymagają szerokiego kąta, Mate 50 Pro sprawdził się również, ponieważ może zaoferować ogniskową 13 mm.
Dior i Gucci mają swoją cenę, podobnie jak każdy dobry telefon w dzisiejszych czasach
Wersje srebrna i czarna są obecnie dostępne w Słowenii. Oba są poprawne, ale szczerze mówiąc, nie wyróżniają się. Oddech zapiera pomarańczowa piękność ubrana w wegańską skórę, której zwieńczeniem jest wspomniana już tarcza z brązu, przepraszam, matryca aparatu. Myślę, że to idealny kompan do łączenia z jesiennymi stylizacjami.
Jednym z najczęstszych pytań jest dostępność aplikacji. Nie jest tajemnicą, że telefon jest wyposażony w usługi mobilne Huawei, a Google możemy zainstalować samodzielnie bez większych trudności. Sklep z aplikacjami AppGallery naprawdę szybko zapełnia się najpopularniejszymi aplikacjami i dziś trudno powiedzieć, że to tylko kolejna próba konkurowania ze sklepem Play i I. To poważny sklep z aplikacjami, trzeci co do wielkości na świecie. Sporo ważnych dla mnie aplikacji znajduje się już w AppGallery, na przykład wszystko związane z moim bankiem NLB, Flick, Viber, WhatsUp, Booking, t-2 to go i wiele innych.
Oba moje adresy e-mail, prywatny i służbowy, znajdują się na serwerach Gmaila i zainstalowałem je bez problemu, nawet widok w bliższej mi wersji Outlooka działa bez zarzutu.
Szczerze mówiąc, nie słucham dużo muzyki na kanałach streamingowych, ale na moim telefonie działa Apple Music mojej rodziny, chociaż swojej muzyki słucham najczęściej przez aplikację YouTube. Ćwiczę na nim również z moją ulubioną Robertą w aplikacji RobertaGym.
Podczas niedawnej podróży do Paryża bez problemu pobrałem aplikację Paris Metro, korzystam z Ubera, Tripadvisor, Booking i Skyscanner podczas podróży i nie potrzebuję wiele więcej. Moje życie byłoby trudne bez nawigacji. W AppGallery można znaleźć mapy Petal, TomTom i HereWeGo, ale ja jestem przyzwyczajony do map Google. Pobrałem je przez aplikację o dostęp do praktycznie wszystkich aplikacji Google G space. Kalendarz Google również działa i bez problemu komunikuje się ze wszystkimi innymi urządzeniami. Łączę się z Internetem albo przez przeglądarkę Huawei, a mam też skonfigurowaną przeglądarkę Google. Szczerze mówiąc, nawet nie zauważam różnicy w dostępie do informacji.
Dostęp do sieci społecznościowych, z których korzystam, nie jest dla mnie wyzwaniem. Rzadko zaglądam na Instagram, Facebook, LinkedIn, TikTok, resztę. Używam praktycznie wszystkich aplikacji do komunikacji, jak dotąd nie spotkałem się z wyzwaniem.
Większość naszej oficjalnej działalności odbywa się w chmurze, używamy Dropbox. Mój telefon zaprzyjaźnił się z tą aplikacją i dostęp do wszystkich plików mam zawsze dostępny, podobnie jak zdalne spotkania przez najczęstsze aplikacje Teams, Zoom, MeeTime, WeChat i Skype.
Miałbyś jeden?
Odpowiedź brzmi oczywiście tak. Jednak prawdą jest, że obecnie bardzo dobrze bawię się z wiosenną nowością tej samej marki.
Odrodzenie telefonu Mate w prestiżowej linii Huawei to wyraźny sygnał dla świata, że ten chiński producent nie odpuści, mimo wielu kłód pod jego stopami. Niegdyś król telefonów, powraca dzisiaj. Dopracowana wydajność fotograficzna, która do tej pory nie była w tej serii na pierwszym planie, przyszłe technologie, takie jak komunikacja satelitarna i tryb awaryjny (szczerze mówiąc, tylko o nich czytam), interfejs użytkownika Harmony OS i skórki EMUI 13 oraz wreszcie, ponowna dostępność praktycznie wszystkich aplikacji to niezawodny krok w drodze powrotnej na szczyt tej niegdyś wiodącej marki telefonów.
Autor: Urška Mlakar