Meta Grgurevič jest artystką wizualną. Jej pasją są instalacje multidyscyplinarne. W swojej wypowiedzi artystycznej w ciekawy sposób łączy pozornie nieprzystające do siebie. Wynik? Świat maszyn mechanicznych, które pobudzają naszą wyobraźnię, kierując się koncepcją pomysłu. Przenoszą nas do twórczego świata Meta, który jest...
Pływająca maszyna. Czy planowałeś to od dłuższego czasu?
Pierwszy pomysł na maszynę lewitującą zrodził się w 2012 roku w Helsinkach, gdzie przebywałem na trzymiesięcznym programie rezydentury artystycznej HIAP. W tym okresie zainteresowałem się dziedziną elektryczności. Kiedy badałem i czytałem literaturę w tej dziedzinie, oczywiście byłem całkowicie zafascynowany historią Nikoli Tesli. Więc moim pierwszym pomysłem było skopiowanie jego patentu: bezprzewodowego generatora prądu. Ale nie udało mi się znaleźć inżyniera, który odważyłby się zająć tym pomysłem. Ich rada brzmiała: „Idź do lasu i spróbuj tam coś zbudować, w przeciwnym razie spalisz i zniszczysz wszystko wokół siebie!” Po miesiącu poszukiwań odpowiedniej osoby z ciężkim sercem zrezygnowałem z tego pomysłu. Ten nierealny cel skłonił mnie do głębszej refleksji, że elektryczność jest w rzeczywistości bardzo szeroką dziedziną i że mogę wprowadzić ją do mojego języka wizualnego na różne sposoby. Z tego zrodził się pomysł wprowadzenia przedmiotu w stan lewitacji za pomocą pola elektromagnetycznego. Maritta Muukkonen, ówczesna kuratorka HIAP, była bardzo otwarta na mój sposób myślenia i pomogła mi znaleźć współpracowników. Tak poznałem matematyka Otto Urpelainena, z którym wspólnie opracowaliśmy naszą pierwszą maszynę latającą.
Sam proces nie jest żadną tajemnicą. Na ten temat napisano już wiele i przeprowadzono wiele badań w Internecie. Chcieliśmy przejść przez cały proces, dowiedzieć się jak on działa i jakie są nowe opcje. Od pomysłu do realizacji minął miesiąc, ale ostatecznie udało nam się doprowadzić 5 gramów do stanu unoszącego się na wodzie. Kiedy opuszczaliśmy Helsinki, oboje wiedzieliśmy, że pewnego dnia będziemy musieli udoskonalić nasze dzieło. Dlatego w tym roku ponownie zaprosiłem go do współpracy przy projekcie Crystal C autorstwa Jašy. Bardzo się ucieszyłem, gdy przyjął zaproszenie i przyjechał do Lublany na półtora miesiąca na własny koszt. Naszym celem było uniesienie w powietrze 500-gramowej kryształowej butelki magicznego eliksiru. Po dwóch miesiącach ciężkiej pracy, wzlotów i upadków, udało nam się unieść w powietrze szklany słoik o wadze 280 g, który posłużył jako nasz prototyp.
Crystal C. Czym jest i czy musimy tego doświadczyć?
Crystal C. to rozbudowany projekt artysty Jašy, który będzie prezentowany w dwóch miejscach w Lublanie: w galerii Vžigalica i Centrum Kultury Tobačna 001. W marcu projekt Crystal C. przenosi się do Nowego Jorku, w ramach trzymiesięcznego programu rezydencyjnego Pioneer Works. Sercem projektu jest pływający eliksir w kryształowej butelce, nad którym Jaša pracuje wspólnie z anonimowym alchemikiem. Jak mówi Jaša: „Składnikami eliksiru są różne substancje, które wywołują określone stany emocjonalne. To alchemiczny koktajl, rodzaj wyzwalacza, którym moim zdaniem jest każde dzieło sztuki, które wywołuje w tobie uczucie. Poprzez użycie pewnych substancji obraz rzeczywistości ulega zmianie i wierzysz w tę zmianę. Kiedy zmiana jest zgodna ze stanem emocjonalnym, który w konsekwencji odzwierciedla się w procesach myślowych i doświadczeniach, to jest to dla mnie sztuka”.
Czego potrzeba do zbudowania maszyny lewitującej i gdzie można kupić niezbędne komponenty?
Potrzeba dużo miedzianego drutu, dużo małych elementów: rezystorów, tranzystorów, kondensatorów... Nazywam je cukierkami. Materiały nie są trudne do zdobycia. Otto i ja pozyskaliśmy wiele komponentów ze starych urządzeń. Tak więc telewizja, radio, itd. Nazywamy to procesem „zrób to sam” (DIY) i oczywiście kupiliśmy też kilka z nich… Znajdź siebie i przejdź przez ten proces! Dopiero po przejściu całego procesu zaczynasz rozumieć, jak urządzenie tak naprawdę działa i co dzieje się za jego kulisami. Zrobiliśmy własne elektromagnesy z drutu, musieliśmy ustalić, który miedziany drut jest odpowiedni i dlaczego, ile zwojów drutu potrzebujemy, który żelazo jest wystarczająco magnetyczne... Martin Podlogar, student Uniwersytetu Elektrotechnicznego, doradzał nam i czasami pomagał w tej sprawie. Dla mnie była to pewnego rodzaju podróż przez historię nauki, zrozumienie rozwoju i badań. Krok po kroku, powoli, zrozumiesz, jak działa system, który napędza tę magię. Podoba mi się pomysł czarodzieja, który wie, jak działa magia i jaki system za nią stoi.
Jak wygląda proces twórczy przy takim projekcie?
Ja sam jestem bardzo empiryczny. Po prostu próbuję czegoś lub tematu, który mnie interesuje. Teoria i praktyka, wszystko dzieje się w jednym „blitzkriegu”. Czasem zdarza mi się znaleźć w sytuacji, w której mam jakiś pomysł, ale zupełnie nie wiem, jak go zrealizować. Wtedy znajduję odpowiednich ludzi, którzy mi pomogą i jednocześnie nauczą mnie czegoś nowego. To jest zawsze najlepsza część tworzenia.
„Odkręcanie, lutowanie, łączenie podzespołów”... to nie jest domena kobiet...
W dzisiejszych czasach, w nowoczesnym świecie, nie jest to już tylko domena mężczyzn. W Helsinkach odniosłam wrażenie, że dla kobiety posługiwanie się narzędziami jest czymś zupełnie normalnym. Być może ten stereotyp nadal pokutuje wśród nas. Ale ostatnio zauważyłem, że nie boli już tak bardzo jak kiedyś w naszym kraju.
„Dopiero gdy przejdziesz przez cały proces, zaczynasz rozumieć, jak urządzenie tak naprawdę działa i co dzieje się za kulisami”.
Światło, mechanika, muzyka, technologia. Czy sztuka to nie po prostu malowanie na płótnie?
Nie, już dawno tak nie było! Zajmuję się sztuką współczesną od tak dawna, że nie mam już co do niej wątpliwości. Dla mnie liczy się tylko to dlaczego i jak? Dzięki mojej pracy po prostu rosnę, staję się dobry i chcę być jeszcze lepszy. Zauważam, że poprzez sztukę mogę dać coś ludziom i jednocześnie sobie. Nie możemy przestać myśleć o istnieniu sztuki tylko w formie malarstwa i rzeźby. Rzeczy wokół nas nieustannie się zmieniają i rozwijają. Należy je rozumieć i akceptować jako takie. Dotyczy to nie tylko sztuki, ale każdej innej dziedziny. To po prostu część ewolucji człowieka.
Idealny kreatywny świat Meta...
Już istnieje. Jedyną rzeczą, której bym sobie życzył, jest to, żeby zarabianie na życie poprzez sztukę było odrobinę łatwiejsze. Ale myślę, że i tutaj sytuacja powoli zmienia się na lepsze.
Ciekawa anegdota z Twojego kreatywnego świata brzmi...
Do projektu „Escapement”, który powstał między innymi we współpracy z arborystą Erikiem Vidmarem i został zaprezentowany na wystawie nominowanych do nagrody OHO, w maju ubiegłego roku poszukiwałem również eksperta w dziedzinie inżynierii mechanicznej. Ideą projektu było wykorzystanie szybko rosnącej rośliny jako naturalnego źródła energii – silnika napędzającego kwartet maleńkich mechanizmów w przestrzeni galerii. Po długim czasie szukania i dzwonienia do odpowiedniej osoby, trafiłem na emerytowanego inżyniera mechanika, France'a Petača. Już od pierwszej chwili, gdy się poznaliśmy, wiedziałem, że nasza przyjaźń przyniesie owoce. Gdy zapytałem go, jak mam mu się odwdzięczyć za wszystkie przekazane mi informacje i wiedzę, odpowiedział, że nie może wystawić mi faktury, bo jest na emeryturze. Ale kobieta sprzątająca jego mieszkanie jest chora i mieszkanie wymaga posprzątania. Więc zamiast mu zapłacić, posprzątałam mu mieszkanie. Uważam, że tego rodzaju wymiana przysług jest bardzo piękna i przyjemna, ponieważ nie jest ukierunkowana tylko na osiągnięcie celów, ale ma znacznie szerszy zakres. Wkrótce piliśmy razem kawę i długo rozmawialiśmy o inżynierii mechanicznej, przygodach z młodości, polityce... Jesteśmy kolegami i przyjaciółmi już prawie od roku.
Crystal C, od 7 lutego do 7 marca, Galeria 001, ulica Tobačna 1, Lublana
www.mgml.si