Ada Kogovšek jest tancerką. Taniec jest jej sposobem na życie, który prowadzi ją bardzo ciekawą ścieżką. Dużo podróżuje, trenuje pod okiem mistrzów tańca i przekazuje swoją wiedzę swoim uczniom w szkole tańca Kazina. Najbliższy mu jest gatunek tańca hip-hopowego we wszystkich jego odmianach. Razem będziemy mogli wyruszyć w świat ulicy...
Ada Kogovšek jest tancerką. Taniec jest jej sposobem na życie, który prowadzi ją bardzo ciekawą ścieżką. Dużo podróżuje, trenuje pod okiem mistrzów tańca i przekazuje swoją wiedzę swoim uczniom w szkole tańca Kazina. Najbliższy mu jest gatunek tańca hip-hopowego we wszystkich jego odmianach. Razem będziemy mogli przenieść się w świat ulicznego jazzu i eksplorować miejskie rytmy.
Kiedy zakochałeś się w tańcu?
Od młodości. Zaczęłam od baletu, bo bardzo lubiłam spódnice i halki. Dużo tańczyliśmy też w domu podczas uroczystości rodzinnych. Jestem zaprzysiężoną tancerką. Swoją przygodę z tańcem rozpoczęłam bardzo wcześnie w szkole tańca Kazina. Zacząłem od baletu jazzowego i w wieku trzynastu lat zakochałem się w tańcu hip-hopowym. Oprócz hip hopu zajmuję się także innymi gatunkami, od tańca współczesnego, jazzu, street jazzu aż po house, itp.
Mówi się, że taniec wymaga wielu poświęceń. Czy tak jest naprawdę?
Kiedy byłem młodszy, miało to zapewne swoje odzwierciedlenie w tym, że podczas gdy reszta moich rówieśników wychodziła na kawę, ja byłem na treningach. Na początku miałem wrażenie, że zaniedbuję przyjaciół i życie towarzyskie, ale szybko zorientowałem się, że moi przyjaciele i impreza są na treningu. Jeśli coś kochasz tak bardzo, nie odbierasz tego jako poddania się. Ale jeśli chcesz zostać profesjonalną tancerką, to dużo ciężkiej pracy.
Cechy dobrego tancerza to…
Ciężka praca. Nie uważam, że trzeba być przede wszystkim utalentowanym. Doskonałości można się nauczyć. Jeśli coś lubisz i jesteś skłonny w to dużo zainwestować, staniesz się tym. Znam tancerzy, o których dziesięć lat temu myślałem, że mają dwie lewe stopy. Udowodnili i pokazali, że tak nie jest, bo teraz tańczą naprawdę znakomicie. Nigdy więcej nie mówię, że ktoś nie jest tancerzem. Każdy może nauczyć się tańczyć, jeśli tylko chce.
Więc uważasz, że nie ma ludzi z dwiema lewymi rękami?
Ludźmi trzeba po prostu kierować. Zadaniem nauczycieli tańca jest nauczenie ich, jak słyszeć muzykę. Przede wszystkim jak zrelaksować się przy muzyce i pokonać strach przed niemożnością tańca. Ostatnio idziemy w kierunku nauczania ludzi nie tylko choreografii, ale też dobrej zabawy podczas tańca. Uczymy ich, jak wykorzystać zdobytą wiedzę taneczną w życiu.
Przygotowujecie dla naszych czytelników warsztaty Urban Rhythms. Jaki jest ich cel?
Naszym życzeniem jest, aby parkiety w klubach były bardziej zapełnione niż miejsca przy barach czy miejsca wokół parkietu i to już w pierwszej części wieczoru. Zależy nam na tym, aby ludzie odpoczywali i dobrze się bawili podczas tańca. Że taniec jest dla nich relaksem, a nie dodatkowym stresem. Dlatego w każdą drugą środę miesiąca o 17:30 w Kazinie przygotujemy warsztaty, podczas których będziemy poznawać różne style taneczne. Zaczniemy od ulicznego jazzu. Będziemy tańczyć w piątki, odkrywać triki muzyki house, uczyć się fajnych ruchów klubowych, wskakiwać do hip hopu...
Czy warsztaty są tylko dla płci pięknej?
Nie ma mowy. Pierwsze tańce uliczne zawsze były przeznaczone do tańca w parach. Miały one na celu poznanie nowych ludzi. Miały one na celu ułatwienie zbliżenia się do dziewczyny lub chłopca. Oczywiście ze znajomością tańca. Dlatego zależy nam na wielu uczestnikach płci męskiej, którzy wniosą na warsztaty taneczne odrobinę męskiej energii tanecznej.
Dlaczego nie mamy spontanicznych bitwy uliczne?
Bo w naszej kulturze takie zjawisko nie istnieje. W Ameryce takie spotkania mają tradycję. W naszym kraju gmina i społeczeństwo powinny zaakceptować zjawisko grupy młodych ludzi gromadzących się w miejscu publicznym, puszczających bardzo głośną muzykę i zaczynających tańczyć na drodze. I to nie tylko na jakimś wydarzeniu, ale spontanicznie... któregoś popołudnia, bo chcą. W naszym kraju jest to traktowane jako naruszenie porządku i spokoju publicznego. Dopóki to się nie zmieni, nie będzie też spontanicznych wyzwań związanych z tańcem szosowym. Zdarzają się, ale są rzadkie i nieco bardziej „ukryte”.
Czy uważasz, że taniec stał się w naszym kraju zbyt zinstytucjonalizowany?
Być może rzeczywiście. Być może w szkołach tańca za bardzo skupiliśmy się na konkursach i jak najlepszych wynikach, jak najlepszych występach... Właśnie dlatego w Kazinie postanowiliśmy uczyć tancerzy czerpania radości z tańca. Ja i moi uczniowie często gasimy światła, włączamy muzykę i tańczymy. Nie zajmujemy się choreografią, ale w ten sposób „zmuszam” ich do wykorzystania wiedzy tanecznej w praktyce. W ciągu jednego roku zauważyłem ogromne postępy u moich uczniów. Pod koniec szkolenia wszyscy są uśmiechnięci i zadowoleni ze szkolenia.
Gdzie można doświadczyć autentycznej kultury hiphopowej w Lublanie?
Mamy sporo ciekawych miejsc, gdzie można tego doświadczyć. Kultura hip-hopowa nie ogranicza się tylko do tańca. Są artyści graffiti, skaterzy, raperzy itp. Trasa może nas zaprowadzić do klubu K4, Bi-Ko-Fe, Urban Roof obok Starego Kościoła w Šišce, gdzie znajduje się skatepark, dach wspinaczkowy itp. Co ciekawe, bardzo ciekawe imprezy odbywają się również w Štanjel na Karst. Dużo się dzieje, trzeba się tylko trochę bardziej postarać, jeśli nie chcemy doświadczyć komercji, która jest coraz bardziej powszechna na świecie i tutaj.