„Nie chodzi o to, co mówisz, ale o to, co ludzie słyszą”. -Frank Luntz
Kobiety często znajdują się w pułapce dobrych intencji i silnych emocji. Decydują się być uratował nieszczęśnika, ponury i zapomniany w jakiejś fazie traumatycznego dzieciństwa, który ewidentnie „potrzebuje” ich pomocy. Zbyt często interpretują jego ból jako wołanie o pomoc i natychmiast budzi się w nich skłonność do pomagania mu. Rzucają się więc w aranżację życia niepokornego człowieka, który tylko dzięki temu buntowi przetrwa w swoim szaleństwie.
A kiedy go atakują, zadziwiają szlachetnymi intencjami, troską, czułością, wytrwałością i precyzyjnymi instrukcjami, jak i jak żyć i pracować, aby być lepszym (lepszym dla nich oczywiście).
A co robi mężczyzna? Skieruj swój bunt i opór przeciwko nim. Dlaczego? Bo to naprawiają. To znaczy, że nie jest dla nich dobry taki, jaki jest. Dla kobiety od początku powinno być jasne, że jeśli mężczyzna nie czuje się dobrze, jeśli jest powściągliwy, zdezorientowany, zraniony, a nawet jeśli całym sobą woła, żeby ktoś go uporządkował, to nie znaczy, że że interwencja jest dopuszczalna.
Mężczyzna już ci powiedział: „Jestem twój, zrobię wszystko, co zechcesz, ocal mnie?” Czy kiedykolwiek powiedziałeś komuś (zanim przyszedłeś mu z pomocą): „Widzę, że jesteś załamany, zagubiony, zraniony, pozwól sobie pomóc, bo wiem, że mogę i wiem, jak to zrobić”?
NIE? Czemu nie? Bo ludzie mówią takie rzeczy najczęściej tylko wtedy, gdy jest to zapisane w scenariuszu. Ale życie to nie film.
Zobacz, jak bezpośrednie, bolesne są te słowa, które pokazują swoje ostre pazury. Są równie niebezpieczne jak palące południowe słońce i zimne jak niesamowita, ponura ciemność. Gdyby ciemność przemówiła w tym momencie, powiedziałaby ci bezpośrednią i bolesną prawdę: „Nie pozwolę ci mi pomóc i wyrwę ci serce, jeśli będziesz dalej próbować. Ponieważ moja praca polega na karmieniu się bólem. Cierp ze mną lub zniknij i nie przeszkadzaj mi”.
Gdybyśmy powiedzieli prawdę o tym, co czujemy, byłoby to bardzo korzystne na poziomie wzajemnej wymiany informacji. Kiedy ktoś mówi do ciebie: "Zostaw mnie w spokoju!", nie szukaj ukrytych wiadomości w tych słowach, po prostu odejdź. Musisz uszanować to, co powiedziano ci szczerze, ponieważ każdy musi ponieść swoją część odpowiedzialności. Zapytałeś, dostałeś odpowiedź, teraz odejdź albo staniesz się ofiarą własnej akcji ratunkowej.
Trzeba odwagi, by powiedzieć: „Każdy ma prawo wyboru i każdy jest zobowiązany do uszanowania wyborów innych, chodzi o dzielenie się odpowiedzialnością. Uwalniam się od wysiłku pomagania innym, ponieważ moja pomoc nie jest pożądana, a ponieważ moja oferta zostaje odrzucona, odchodzę. "