Życie na czterech kółkach jest ekscytujące, o czym świadczą trzy sympatyczne Słowenki, które można śledzić na Instagramie. Niektórzy przenieśli się do swoich wygodnie zbudowanych samochodów dostawczych lub kamperów na jakiś czas, podczas gdy inni używają ich tylko na dłuższe wycieczki i wycieczki. Łączy ich to, że sprawia im to ogromną przyjemność.
Alja N. Skrt
Miłośniczka aktywnego spędzania czasu Alja N. Skrt jest obecnie w trakcie europejskiej odysei, ponieważ wraz ze swoim chłopakiem niedawno podróżowała przez Włochy i Francję do Hiszpanii. Tam też ją złapaliśmy, ale szybko stało się dla nas jasne, że to jeszcze daleki koniec ich przygody. Para zawsze kochała sposób podróżowania na czterech kołach, więc kupno furgonetki było jej marzeniem od dawna.
„Zarówno ja, jak i mój chłopak chcieliśmy tego od bardzo dawna. Mam odkąd pamiętam. Mih i ja podróżujemy od kilku lat, śpiąc w bagażniku, na zawalonych siedzeniach, w dziczy, na łonie natury. Przeważnie z niebiańskimi widokami, ale od czasu do czasu też na parkingu, jeśli jest aż tak źle. Ten sposób podróżowania jest nam bardzo bliski. Aby się obudzić, jesteś w punkcie początkowym trasy rowerowej lub pieszej i po prostu jedziesz. Robisz kawę, przygotowujesz przekąskę, a potem spędzasz cały dzień na łonie natury. Nie zawracasz sobie głowy sprzątaniem, bo jesteś ograniczony do samochodu i wieczorem zasypiasz z mnóstwem nowych wspomnień” – wyjaśnia Alja i kontynuuje: „Przez ostatnie dwa lata wydawało nam się, że biegamy tak późno, jakby ktoś kradł nasz czas. I doszliśmy do momentu, w którym powiedzieliśmy sobie, że musimy to zrobić, bo inaczej prawdopodobnie będziemy tego żałować do końca życia”.
Zebrali się więc na odwagę i adoptowali Citroëna Jumpera L2H2, który kiedyś służył jako piekarnia, ale poprzedni właściciel przerobił go na potrzeby podróży. W ciągu trzech tygodni przekształcili go trochę po swojemu i wyruszyli w pierwszą podróż na Pag. Potem po prostu przenieśli się do furgonetki i udali się do Hiszpanii przez Francję. Ich van nazywa się Bert i nazwali go na cześć dziadka Alji. Był, jak sami tłumaczą, człowiekiem, którego już nie robią. Pryncypialny, pracowity, odważny, zaradny, serdeczny i mądry. Garść cudownych ludzkich cnót, które chcieliby, żeby ich furgonetka trochę przyswoiła.
Początkowe wyzwania nie odebrały im radości
„Kiedy wyruszaliśmy w naszą podróż, byliśmy pewni, że dzięki naszej znajomości YouTube wiemy już wszystko o życiu na świeżym powietrzu, znamy wszystkie hacki i wszystko szanujemy. Aż dotarliśmy do włoskich dróg, gdzie dziura za dziurą, a ja w czasie jazdy wdrapałem się na tył vana i wszystkimi kończynami przytrzymałem 4 różne szafki, z których wypadła już jedna czwarta rzeczy. Gdy sytuacja trochę się uspokoiła, zainstalowałem jeszcze w czasie jazdy dodatkowy system „zabezpieczający”, który teraz działa 100% i schowki nie otwierają się podczas jazdy – mówi z uśmiechem Alja, która wraz ze swoim partnerem Miho podczas tygodnie podróży, zdobył już wiele sztuczek, jakie życie na czterech kołach ma do zaoferowania.
Ponieważ oboje są miłośnikami aktywnego trybu życia, większość dnia spędzają na świeżym powietrzu. Podczas roamingu, podczas jazdy na rowerze. A co, jej zdaniem, jest najlepsze w życiu w vanie? „Żeby cały świat stał się Twoim domem i każdego ranka budził się gdzie indziej! I że żaden dzień nie jest taki sam jak poprzedni. A także to, że kawę i jedzenie można przygotować w dowolnym miejscu i czasie, że nie trzeba zbyt wiele sprzątać, że można nauczyć się żyć jeszcze prościej i że czuje się się naprawdę wolnym”, który wbija sobie w serce, że jest to bez wątpienia jedna z najlepszych decyzji, jakie można podjąć w życiu.
Nina Kogej
Doświadczona podróżniczka Nina dzieli się swoimi podróżniczymi przygodami na blogu Nina travels. Początkowo podróżowali sami ze swoim partnerem Simonem, później dołączył do nich ich syn Ren. Pomysł na zakup vana chodził za mną od dawna, a wraz ze zmianą nawyków podróżniczych spowodowaną nowym koronawirusem, odwieczne marzenie się spełniło.
„Simon i ja myśleliśmy o furgonetce od kilku lat, ale jakoś nigdy nie było na to odpowiedniego czasu. Zawsze jeździliśmy SUV-ami i ten pełen przygód sposób podróżowania zawsze był naszym ulubionym. Najbardziej niepokoiło nas to, że na tego rodzaju wyprawie straciliśmy chłodniejsze dni. W SUV-ie mieliśmy wszystko – od kuchni po łóżko, a jeśli chcieliśmy normalnie funkcjonować, decydowała dobra pogoda” – wspomina Nina i wyjaśnia, co ją powstrzymało przed zakupem wymarzonego vana: „Jednak w czasie korony zostaliśmy zmuszeni do pozostania w domu. Było też więcej czasu na zastanowienie się, co robić i kiedy wyjazdy, a co za tym idzie i nasz blog, wrócą nawet do czasów przedkoronawirusowych. Oczywiście mężczyźni, nie bylibyśmy mężczyznami, gdybyśmy nie sprawdzili w Internecie oferty samochodów, a w naszym przypadku vanów, kiedy Simon znalazł nasz wymarzony model – Mercedesa Sprintera 4×4.''
Doskonała okazja, która się nadarzyła, zachęciła ich do zakupu. Z pomocą Adventure Truck Slovenia zamienili pustą furgonetkę w cudowny dom na czterech kołach. Jest znacznie bardziej przestronny niż SUV, który pierwotnie planowano, ale nadal wystarczająco pojemny i dobrze zaprojektowany, aby zaspokoić potrzeby wszystkich członków rodziny. Furgonetkę nazwał jego syn Ren, który od razu zdecydował, że nową nazwą będzie Sowa. Nazwa się przyjęła, ponieważ podobnie jak te pierzaste zwierzęta nocne, Nina i jej rodzina lubią patrzeć na świat szeroko otwartymi oczami i uczyć się na podstawie tego, co widzą i czego doświadczają. Wybrali vana z napędem na cztery koła, ponieważ rodzina lubi bardziej ryzykowne wycieczki.
Furgonetka z napędem na cztery koła dla prawdziwych przygód
„Kiedy kupiliśmy furgonetkę, wiele osób powiedziało nam, dlaczego potrzebujemy furgonetki z napędem na cztery koła, i już podczas naszej pierwszej nocy okazało się, jak mądra była ta decyzja. Pierwszej nocy byliśmy w PZA, ratując już z błota klasycznego vana/kampera. Wtedy otrzymaliśmy dodatkowe potwierdzenie, że nasze poszukiwania i hodowla furgonetki z napędem na cztery koła były więcej niż słuszne” – uśmiecha się Nina. Furgonetka została ukończona w listopadzie zeszłego roku i od tego czasu udało im się tylko wybrać w długą podróż do Hiszpanii, i spędzają z nim dużą część weekendów.
Ale to nic, główne przygody wciąż czekają. Rodzina ma wiele planów i życzeń na rok 2022, między innymi zwiedzanie Serbii, odkrywanie piękna Niemiec i dłuższe podróże w miesiącach letnich. A co, jej zdaniem, jest najlepsze w życiu w vanie? „My sami jeszcze nie doświadczyliśmy prawdziwego życia w vanie, bo do tego musielibyśmy jechać w podróż na co najmniej kilka miesięcy, ale chęć pozostaje. W każdym razie szczególnie podoba nam się fakt, że podczas podróży vanem dom jest zawsze z tobą. I właściwie, kiedy do niego wracasz, mówisz, że jedziesz do domu, a nie do furgonetki” – podsumowuje Nina. Możesz zobaczyć więcej jej wskazówek dotyczących konwersji samochodów dostawczych tutaj nagranie.
Noemi Zonta
Urocza Primorka jest znana z tego, że rzadko jest nieruchoma. Dlatego wieloletnia chęć posiadania samochodu dostawczego nie jest niczym niezwykłym. Razem ze swoim partnerem mieli już dwa małe vany, którymi podróżowali po Europie. Ten pierwszy stał się więc zupełnie przypadkowo samochodem dostawczym. Mianowicie Noemi próbował wepchnąć deskę surfingową w trzydrzwiowego Citroena, ale przypadkowo zbił przednią szybę. Zaczęła więc myśleć o większym pojeździe i wymyśliła pierwszą furgonetkę.
„Jakiś miesiąc później, kiedy zdałem sobie sprawę, że faktycznie mogę w nim spać, wylądowało w nim łóżko z desek. Stopniowo zaczęła się w nim gromadzić reszta rupieci, dużo sprzętu rolkowego, rowery, psy… z jednej wyprawy vanem wróciłem z porzuconym psem, a więc tylko ja, mój partner i dwoje W tamtym czasie duże psy powoli wyrastały z furgonetki i zaczęły myśleć o większym pojeździe” — wyjaśnia blondynka, która dopiero niedawno z radością ujawniła wiadomość o nowej furgonetce.
Początkowo plan był taki, żeby kupić nowszy, ale im to umknęło, a potem zobaczyli integrę Dethleffs z 1992 roku. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Z pewnymi umiejętnościami i wysiłkiem ostrożnie przekształcili go w ciągu ostatniego roku i przywrócili jego reputację. Było dużo pracy. Podczas remontu odkryli, że podłoga w kuchni również jest spróchniała.
Podczas remontu nie było żadnych komplikacji
„Nie było dla nas jasne, dlaczego, ponieważ wszystko było tak, jak powinno, a podłoga nie była gdzie indziej zgnita. Ale za każdym razem, gdy wchodziliśmy do furgonetki, przy kuchni czekała na nas kałuża. Sprawdziliśmy każdy centymetr dachu, ponownie wszystko pokryliśmy silikonem, a potem zdaliśmy sobie sprawę, że jeden z poprzednich właścicieli obrócił otwory wentylacyjne w ścianie w niewłaściwą stronę i woda szczęśliwie wpływała do wnętrza furgonetki przez te wszystkie lata. No to teraz problem rozwiązany. Wszystko zostało wyremontowane, a podłoga w tylnej części wzmocniona nową deską – mówi zadowolona Primorka.
W tej chwili ona i jej chłopak wciąż czekają na zielone światło, aby mogli z nim wyjść, a towarzyszyć im będą futrzani przyjaciele Apollo i Chia. Jeszcze nie wybrali dla niego imienia. Poprzedni właściciel, wielki fan serii Gwiezdne Wojny, nazwał go Obi van, ale może nazwa się utrzyma. Kto wie. A czego najbardziej nie możesz się doczekać, kiedy usiądziesz za kierownicą?
„Moim zdaniem najlepsze aspekty życia w furgonetce są dwojakie; że takie życie uczy prostoty i pokazuje, że nie trzeba wiele, że jest się szczęśliwym i dobrze się bawi w podróży. Lubisz proste rzeczy, akceptujesz pewne kompromisy i upraszczasz wiele rzeczy dla siebie. Inna sprawa to sposób podróżowania, bo jakoś zmuszał do jeszcze większego związania z miejscem, kulturą i naturą. Każdy kawałek to Twoje podwórko. Wydaje mi się, że za każdym razem, gdy podróżuję vanem, doświadczam miejsca, które odwiedzam, w znacznie bardziej autentyczny sposób” – przekonuje Noemi.