fbpx

Elon Musk, AfD i chaos w X.com: jak jeden tweet może wstrząsnąć całym krajem

Kiedy opinia staje się eksplozją polityczną, a sieci społecznościowe stają się polami bitew

Zdjęcie: Gork

Elon Musk prostym tweetem wywołał falę oburzenia, analiz mediów i debaty politycznej w Niemczech. Co ten incydent ujawnia na temat naszego rozumienia wolności słowa, wpływu miliarderów na opinię publiczną i samej natury mediów społecznościowych? Czas zastanowić się, kto ma prawo się wypowiadać i kto wyznacza granice dyskursu.

Tweet. Tylko jedno zdanie. Elon Musk po raz kolejny wywołał medialną burzę – tym razem w Europie. Jego prosty zapis „Tylko AfD może uratować Niemcy” natychmiast podpalił X.com (dawniej Twitter). Niemcy doświadczyli całkowity publiczny zawał serca: audycje polityczne, nagłówki gazet i zajęte linie radiowe. Nawet redaktor kolumny opinii w jednej z największych niemieckich gazet Die Welt zrezygnowała z powodu całej rozpaczy.

Ale po co tyle chaosu? Czy naprawdę chodzi tylko o wolność słowa, czy też tak się stało więźniowie strachu przed odmiennymi opiniami? Zagłębimy się w złożone relacje pomiędzy influencerami, mediami społecznościowymi i debatą demokratyczną.

Tweet czy atak na demokrację?

Pierwsza reakcja wielu: „To niedopuszczalna ingerencja w wydarzenia polityczne!” Ale co to właściwie oznacza? Sama opinia nie jest atakiem na wybory. Jeśli miliarder wyraża swoje zdanie, powinien to być Elon Musk, Billa Gatesa czy George’a Sorosa, nie oznacza, że świat się zatrzyma.

Problem leży głębiej: dlaczego dziwimy się, że wpływowa osoba ma silne poglądy polityczne? Od przemówień Gatesa podczas pandemii po wpływy finansowe Sorosa – miliarderzy od dawna są częścią politycznego ekosystemu. Musk jest po prostu głośniejszy. A gdy będzie głośniej, cała opinia publiczna znów czuje, jakie to niebezpieczne kierują megafon sieci społecznościowych tylko w jednym kierunku.

Cenzura: nowa forma „nożyczek cenzury”?

Niektórzy z nich Musk jest opisywany jako pozbawiony skrupułów prowokator, który „testuje granice”. Inni zwracają uwagę, że tak utracił na skutek cenzury umiejętność akceptowania nieprzyjemnych opinii. Pokolenie, które dorastało w czasie zimnej wojny, dobrze to rozumie „nożyczki cenzury w głowie” - autocenzura ze strachu przed złymi myślami.

Pojawia się problem, kiedy stajemy się oporni na różne punkty widzenia. Jeśli wypowiedź miliardera potraktujemy jako „niebezpieczna ingerencja„, możemy zadać sobie pytanie:

Jak demokracja ma przetrwać bez wolnej debaty publicznej?

Od Sorosa do Putina: selektywna wolność słowa

Musk nie jest pierwszym miliarderem, który zajął zdecydowane stanowisko polityczne. Soros pisał o wszystkim - z Brexitu Do globalna gospodarka – bez większych ceregieli. Billa Gatesa w czasie pandemii nieustannie zwracał uwagę na różne tematy, ale mimo to nikt nie zarzucił mu „ingerowania w służbę zdrowia”. Putin nawet opublikował artykuł w znanej niemieckiej gazecie Die Zeit, który wielu nazywał „toksycznym cukierkiem”.

Dlaczego tweet Muska jest włączony? X.com stać się synonimem katastrofy? Odpowiedź jest prosta: podwójne standardy. Jednym pozwalamy wyrażać się bez konsekwencji, innym – zazwyczaj tym, którzy idą pod prąd – oskarża się o manipulację i niebezpieczeństwo.

Wolność słowa: każdy chce mieć ostatnie słowo

Kluczową różnicą między wolną debatą a ingerencją jest przejrzystość opinii. Jeśli Elon Musk tweetuje pod własnym nazwiskiem pod adresem X.com, nie ma tajemnicy. To nie jest „płatny PR” ani „wojna informacyjna”. Mówi, co myśli – choć w najgłośniejszy możliwy sposób.

Pojawia się problem, kiedy wpływowcy z ukrytymi powiązaniami finansowymi lub fałszywymi profilami manipulują z dyskursem politycznym. Tak jak to się dzieje w naszym kraju! Takie ukryte manipulacje stanowią realne zagrożenie – jednak w tym przypadku Musk nie należy do tej kategorii.

Zdjęcie: W połowie podróży

Komisja Europejska jest zaniepokojona planowanym wywiadem Muska z Alice Weidel

Poparcie Muska dla partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) wywołało już burzę w mediach, ale zapowiedziany wywiad z liderką partii Alice Weidel, który zostanie wyemitowany 9 stycznia 2017 r. X.com (dawniej Twitter), wzbił jeszcze więcej kurzu. Komisja Europejska wyraziła obawę, że film może stać się wirusowy i wpłynąć na opinię publiczną przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech. Chociaż przepisy ustawy o usługach cyfrowych (DSA) opierają się na wolności słowa i nie zabraniają takiego pobierania, platformy takie jak X.com, wymaga, aby zapewniały one przejrzystość algorytmiczną i umożliwiały użytkownikom kontrolowanie rekomendowanych treści.

W ostatnich tygodniach Musk pokazał już w postach, jak mogą stać się sieci społecznościowe megafony dla stanowisk politycznych, co tylko pogłębia debatę na temat wpływu miliarderów na demokrację. Komisja Europejska sprawdzi, czy platforma sztucznie nie zwiększyła zasięgu wywiadu i ostrzega, że w przypadku ewentualnego naruszenia regulaminu, X.com może zostać ukarany grzywną w wysokości do sześciu procent światowego obrotu lub nawet tymczasowym zakazem prowadzenia działalności na terenie UE.

Jak na ironię, właśnie ten algorytmy łowieckie podkreśla dylemat sieci społecznościowych – czy jesteśmy świadkami ochrony demokracji, czy tylko ukrytej formy cenzury. Platforma Muska wkrótce zajmie centralne miejsce – pozostaje pytanie, czy technologia będzie służyć, czy ograniczać wolną debatę.

Idealna platforma: marzenie czy koszmar?

Portale społecznościowe to nowoczesne fora, na których mogą dyskutować miliony użytkowników. Ale jak znaleźć równowagę? Przynajmniej tradycyjne media przyznały się do swojej stronniczości. W epoce X.com algorytmy mogą jednak jednostronnie kształtować przepływ informacji.

Wyobraź sobie program telewizyjny, gdy ktoś w tle wycisza niektórych gości. Tak właśnie dzieje się w przypadku moderacji postów X.com. Dlatego Musk wprowadził tę funkcję Notatki społeczności – narzędzie demokracji, gdzie użytkownicy sami zgłaszają wątpliwe twierdzenia i dodają kontekst. Jak na ironię, właśnie ten układ ludowy czasami działa lepiej niż oficjalny „Ministerstwo Prawdy”.

Podobnie będzie z Markiem Zuckerbergiem, którego wczorajsze publiczne oświadczenie zszokowało współczesny świat!

Stare media w panice: Utracony monopol na prawdę

Dlaczego tradycyjne media atakują platformy w taki sposób, w jaki to robią X.com? Bo stracili monopol na „historię dnia”. Kiedy ludzie zyskali możliwość bezpośredniej komunikacji, monopol informacyjny został rozwiązany. Amazon umożliwił samodzielne publikowanie książek, X.com i umożliwia rozpowszechnianie wiadomości bez ingerencji redakcji.

Spodziewano się pierwszej reakcji mediów na tę stratę – paniki. Zamiast podnosić jakość treści, zaczęli wzywać do większej regulacji platform. Czy jednak celem wolności słowa nie jest właśnie to, aby zwalczać złe opinie lepszymi argumentami, a nie poprzez uciszanie przeciwnika?

Wniosek: Demokracja nie istnieje bez dialogu

Elon Musk ma nas za pomocą prostego tweeta X.com zwrócił uwagę na głęboko zakorzenione obawy naszego społeczeństwa. Nie chodzi tylko o prawo miliarderów do wyrażania swojego zdania – chodzi o naszą umiejętność słuchania i stawiania czoła niewygodnym prawdom. Jeżeli każde nieprzyjemne stwierdzenie rozumiemy jako atak na demokrację, to przede wszystkim musimy rozważyć, jak solidna jest ta demokracja.

Prawdziwym testem wolności słowa nie jest to, czy pozwalamy mówić tym, z którymi się zgadzamy, ale to, czy pozwalamy mówić także tym, którzy nas denerwują. Musk nacisnął ten czuły przycisk – a reakcja była spektakularna.

Witamy w epoce chaosu informacyjnego. Do zobaczenia o godz X.com – i proszę, bez „caps locka”.

Więcej informacji

Źródła: różne źródła internetowe, eksperci i podcasterzy.

Z Wami od 2004 roku

od roku 2004 badamy miejskie trendy i codziennie informujemy naszą społeczność obserwujących o najnowszych stylach życia, podróżach, stylu i produktach, które inspirują pasją. Od 2023 roku oferujemy treści w głównych językach świata.