Porsche ogłosiło spadek zysków. I nie taki, który wynika z „błędu statystycznego”, ale taki, który wywołuje alarm w zarządach i cichą panikę wśród akcjonariuszy. W Stuttgarcie piją może i środki uspokajające, ale prawdziwa trauma rozgrywa się w słoweńskich salonach. Dlaczego? Bo dla przeciętnego Słoweńca Niemcy wciąż są ziemią obiecaną. To nasz przemysłowy „Ojciec”, nasz wzór porządku, dyscypliny i inżynieryjnej wyższości. Jeśli Porsche upadnie, jeśli upadnie symbol niemieckiej potęgi, to nasz światopogląd również ulegnie zachwianiu.
Mobilność elektryczna
Większość samochodów elektrycznych ma charyzmę samochodu AGD. Są wydajne, ciche i chronią planetę, ale kiedy wciskasz gaz, czujesz się, jakbyś prowadził bardzo drogi blender ręczny. Nudne. A potem jest Mate Rimac. Mężczyzna, który spojrzał na prawa fizyki, zmarszczył brwi i powiedział: „Nie, dziękuję”. Rimac Nevera R Founder's Edition to nie samochód. To inżynieryjny ekstrawagancja owinięta włóknem węglowym, zaprojektowana wyłącznie po to, by bogaci krzyczeli z przerażenia i zachwytu jednocześnie.
Wybór Słoweńskiego Samochodu Roku to co roku wyjątkowe wydarzenie, coś w rodzaju słoweńskiego Oscara, z tą różnicą, że publiczność jest mniejsza, a catering bardziej domowy. Kiedy spojrzałem na listę pięciu finalistów na rok 2026 – Audi A5, Dacia Bigster, Hyundai Inster, KIA EV3 i Renault 5 – zadałem sobie pytanie: Czy to naprawdę szczyt inżynierii, czy po prostu staliśmy się niebezpiecznie mało wymagający? Oto analiza bez zbędnych ceregieli. Przeszukałem ciemne zakątki internetu, sprawdziłem fakty i powiem to wprost. To rekord, którego importerzy mogą nie drukować i nie oprawiać, ale musicie go przeczytać. A zatem – Słoweński Samochód Roku 2026.
Jeśli myślisz, że projektanci samochodów to po prostu cisi artyści w czarnych garniturach, kreślący linie w piwnicy, to się mylisz. Przynajmniej nie w przypadku Gordena Wagenera. Był gwiazdą rocka. Człowiekiem, który zdjął czapkę Mercedesa i założył okulary przeciwsłoneczne. Ale 31 stycznia 2026 roku ta era dobiega końca. Po 28 latach i niezliczonych zadrapaniach na glinianej nawierzchni (i prawdopodobnie na ego konkurentów), Gorden Wagener opuszcza Stuttgart.
W ostatnich miesiącach Jaguar zrobił wszystko, co w jego mocy, żebyśmy go znienawidzili. Z dziwacznymi logotypami, kampaniami reklamowymi przypominającymi pokaz mody dla kosmitów i obietnicą, że „niczego nie będzie kopiował”. Zanim jednak skreślimy tę brytyjską ikonę jako ofiarę własnego marketingu, zatrzymajmy się na chwilę. Pod całym tym „przebudzonym” blichtrem kryje się potwór. Trzysilnikowy potwór, który rozniesie asfalt szybciej, niż internet zdziera nerwy purystów. To Jaguar Type 00.
Moi drodzy romantycy benzyny, miłośnicy manualnych skrzyń biegów i ci, którzy wciąż twierdzą, że „elektronika w samochodzie po prostu umiera” – mam złe wieści. Podczas gdy w 2025 roku wciąż debatowaliście nad przyszłością diesla (spoiler: nie ma), świat poszedł do przodu. I nie tylko ruszył – skoczył. Doniesienia ze Stanów Zjednoczonych o najnowszej aktualizacji Tesla FSD v14 (Supervised) to nie tylko nowiny techniczne. To nekrolog jazdy, jaką znaliśmy. A jeśli myślicie, że przesadzam, prawdopodobnie nadal używacie Nokii 3310.
Volkswagen jest jak ten przyjaciel, który zawsze spóźnia się na imprezę. Wszyscy już są – Tesla tańczy na stole, Chińczycy zjedli już wszystkie chipsy, Francuzi flirtują z kelnerką. A potem, gdy wszyscy są już trochę zmęczeni, wchodzi VW. Lekko zdyszany, w nie do końca wyprasowanej koszuli, ale za to z najlepszym piwem i domową kiełbasą. VW ID. Polo jest właśnie taki. Przegapił początek elektrycznej rewolucji w segmencie maluchów, ale teraz, gdy już tu jest, wygląda na to, że przejmie całe show.
Na pierwszy rzut oka to samochód, którym Twoja babcia jeździłaby w niedzielę do kościoła. Wygląda uroczo, nostalgicznie i zupełnie niegroźnie w kolorze Marathon Blue. Ale kiedy kierowca naciska pedał gazu, nie słychać charakterystycznego ryku chłodzonego powietrzem silnika typu bokser. Jest cisza, dym spod opon i przyspieszenie, które powinno być nielegalne.
Podczas gdy krytycy piszą nekrologi, Tesla osiąga zyski, o jakich jej konkurenci mogą tylko pomarzyć, bez reklamy i z „toksycznym” szefem. Gdyby nagłówki gazet biznesowych w 2025 roku były tworzone wyłącznie pod wpływem emocji redaktorów, prawdopodobnie pomyślelibyście, że Elon Musk błaga o zmianę na rogu berlińskiej fabryki, podczas gdy prezesi Volkswagena i BYD przejeżdżają obok w złotych powozach. Narracja jest jasna: „Tesla jest stara, Tesla stoi w miejscu, Tesla jest skończona”. Ale Tesla 2025 jest oficjalnie największym cudem w branży motoryzacyjnej 2025 roku.
Bądźmy szczerzy. Branża motoryzacyjna w ostatnich latach popadła w pewną… depresję. Wszyscy producenci prześcigają się w tworzeniu najwścieklejszego, najcięższego i najdroższego elektrycznego giganta, który zajmuje na drodze tyle miejsca, co mała kawalerka. A potem jest Citroën. Marka, która podobno jako jedyna wciąż pije prawdziwe wino w przerwach na lunch. Wprowadzili Citroëna ELO. To nie samochód. To mobilny salon, który pochłonął McLarena F1 i postanowił zamieszkać w dziesięcioboju. I wiecie co? Jest absolutnie fantastyczny.
Zapomnij o Tesli Model Y: nowy Mercedes-Benz GLB (2026) ma „próg”, który pomieści całą skrzynkę piwa
W imię aerodynamiki i zasięgu, w pełni elektryczne SUV-y zaczęły przypominać kostki mydła, które zbyt długo leżały w wannie. I właśnie wtedy, gdy myśleliśmy, że BMW zgarnęło całą śmietankę nowym iX3 Neue Klasse (zaprezentowanym zaledwie miesiąc wcześniej!), Mercedes rzucił cegłą w stół. Ale jaką cegłą! Nowy Mercedes-Benz GLB jest kanciasty, dumny i wygląda jak pomniejszony GLS, który właśnie wyszedł z siłowni. To samochód dla tych, którzy chcą elektryczności, ale nie chcą wyglądać, jakby prowadzili kapsułę kosmiczną. I szczerze mówiąc, z nową platformą i szalonymi specyfikacjami grozi, że ukradnie Bawarczykom lunch, zanim jeszcze zdążą go rozpakować.
W 2026 roku zakup samochodu nie jest już kwestią emocji, zapachu benzyny czy ryku rury wydechowej. Stało się kwestią testu na inteligencję i umiejętności korzystania z kalkulatora. Jeśli kupujesz jako firma, jesteś szalony, jeśli nie kupujesz prądu. Jeśli kupujesz jako osoba prywatna i mieszkasz w domu, upieranie się przy benzynie jest jak palenie banknotów, żeby ogrzać mieszkanie sąsiada.










