„On jest hiperseksualny!, Ona jest nimfomanką!”, to tylko niektóre z wyrażeń, które słyszymy, gdy chcemy oznaczyć kogoś jako uzależnionego od seksu.
„Kiedy mówimy o hiperseksualności, najczęściej interpretujemy to pojęcie jako postawy zabarwione normami kulturowymi i społecznymi. Istnieją również pojęcia nimfomanii u kobiet i satyriazy u mężczyzn, co było nawet uważane za zaburzenie psychiczne spowodowane kompulsywnym współżyciem seksualnym. To przestarzałe poglądy dzielące hiperseksualność na mężczyzn i kobiety, czego dzisiejsza nauka nie czyni. W diagnostyce występuje zaburzenie hiperseksualne, które nie jest uwzględnione w Podręczniku diagnostyczno-statystycznym zaburzeń psychicznych, DSM-5. Dlatego nie jest rejestrowany jako diagnoza choroby. ” wyjaśnia seks terapeuta Gladoić Håkansson
Hiperseksualność jako objaw innych zaburzeń
„Seksualność zależy od czynników biologicznych, psychologicznych i fizjologicznych, a wpływ na nią mają czynniki społeczne i kulturowe. Tak więc percepcja jest wysoce zależna od środowiska, w którym żyjemy. Kiedy można powiedzieć, że jest problem hiperseksualności, to są to ludzie, którzy mają ciągłą potrzebę seksu i źle się z tym czują.
Często mają też inne zaburzenia i zachowania obsesyjno-kompulsyjne, lęki, depresję. Czasami ludzie robią to z powodu innych problemów, z którymi się borykają, bo po masturbacji czy seksie, chociaż na chwilę, czują się lepiej, z ulgą, bardziej zrelaksowani. Jeśli po tych aktach seksualnych człowiek czuje się dobrze, to nie mówimy o hiperseksualności” – tłumaczy lekarz Håkansson.
Pożądanie seksualne, a nie uzależnienie
W literaturze nigdy nie mówi się o uzależnieniu od seksu jako o poważnym uzależnieniu, takim jak uzależnienie od alkoholu czy narkotyków.
„To, co ludzie często nazywają uzależnieniem od seksu, jest często umieszczane w kategoriach płci, ponieważ w wielu kulturach muszą być niezłomnymi, wiernymi kobietami. Ale mężczyźni są uwodzicielami. Takie myśli biorą się ze stereotypów społecznych, dlatego często kobiety, które lubią seks lub mają wyższy popęd płciowy, nazywane są nimfomankami, co jest określane jako poniżające. Podczas gdy np. u mężczyzn to pożądanie seksualne jest częściej uważane za pozytywne, chociaż wysoki popęd seksualny może powodować problemy w życiu osobistym. Seksualność jest bardziej złożona niż etykiety nimfomanki czy uwodzicielki. Ważne jest, jak dana osoba doświadcza swojej seksualności i pożądania seksualnego. Czy wywołuje to w niej pozytywne czy negatywne uczucia. "
Głoszenie hiperseksualności nie zawsze pochodzi od innych
Często ludzie uważają, że ich zachowania seksualne przekraczają granice tego, co uważają za normalne, dlatego zwracają się do psychologów, terapeutów czy seksuologów.
„Kiedy ktoś mówi nam, że myśli, że ma problem z czymś, co teraz nazywamy hiperseksualnością, oznacza to, że czuje, że ilość zachowań seksualnych zakłóca jego codzienne życie. Kontaktują się z nami osoby, które muszą nieustannie wchodzić na portale randkowe, uprawiać seks, oglądać filmy pornograficzne... Ale nie mają zaburzeń hiperseksualnych. Hiperseksualność często wynika z innych problemów, takich jak tworzenie więzi emocjonalnej, nawiązywanie głębszej więzi z drugą osobą”.
Czasami seksualność jest dla ludzi, jak czekolada czy jedzenie, źródłem dobrych emocji i niejako ucieczką od problemów i rzeczywistości. Ludzie są różni i na różne sposoby radzą sobie z różnymi emocjami i wyzwaniami życiowymi.
A zatem, co jest prawdziwym zaburzeniem hiperseksualności?
„O hiperseksualności w prawdziwym tego słowa znaczeniu możemy mówić wtedy, gdy dana osoba rzeczywiście cierpi z powodu zachowań seksualnych, kiedy całe jej życie kręci się wokół poszukiwania i nawiązywania kontaktów seksualnych. Według literatury na świecie jest około trzech procent takich przypadków. Ci ludzie bardzo cierpią i mogą rozwinąć się inne parafilie. Takie osoby są leczone lekami przeciwdepresyjnymi lub innymi terapiami, których skutkiem ubocznym jest zmniejszenie pożądania seksualnego, ale zdarza się to niezwykle rzadko” – wyjaśnia Dubravka Gladoić Håkansson.