Jeśli myśleliście, że szczyt ekscytacji Toyotą przypada na moment, w którym udało się połączyć telefon z Bluetooth w Yarisie, to się mylicie. Biura Gazoo Racing najwyraźniej zamknęły drzwi, wyłączyły telefony i stworzyły coś, co nie ma nic wspólnego z „bezpiecznym wyborem”. Toyota GR GT to duchowy następca LFA, tyle że tym razem nie krzyczy, a wręcz ryczy.
Bądźmy szczerzy. Toyota To marka, którą kupuje się rozumem, a nie sercem. Kupuje się ją, bo wie się, że będzie nadal istnieć za 20 lat, kiedy wszystkie inne samochody zostaną przerobione na puszki na napoje. Ale od czasu do czasu w tej korporacji dochodzi do „zwarcia”. To wtedy rodzą się legendy takie jak 2000GT czy niezapomniany Lexus LFA. I teraz to wszystko jest przed nami. Toyota GR GT.
Japończycy twierdzą, że to „dopuszczony do ruchu drogowego samochód wyścigowy”. Normalnie przewrócilibyśmy oczami na takie stwierdzenie, mówiąc, że chodzi tylko o sztywniejsze zawieszenie i czerwone przeszycia na siedzeniach. Ale tym razem liczby są jasne i uwierzcie mi, nie kłamią.

Święty Graal inżynierów: niski, sztywny i lekki
Celem tego samochodu nie są ekrany dotykowe ani oświetlenie ambientowe. Istotą są trzy przykazania inżynieryjne: Środek ciężkości musi być absurdalnie nisko, podwozie sztywne jak granit, a masa… cóż, nazwijmy to „atletyczną”. W efekcie samochód stoi na drodze tak pewnie, że 911 sąsiada nagle wygląda jak rodzinne kombi.
Pod długą maską nie kryje się żaden oszczędny młyn. Mieści ona zupełnie nowy silnik V8 z dwiema turbosprężarkami, wspomagany przez pojedynczy silnik elektryczny w skrzyni biegów.


Hybryda, która nie jest tu po to, by uratować planetę
Tak, to hybryda. Ale nie takiego, który uspokoiłby sumienia ekologów. Energia elektryczna ma jeden cel: wypełnić tę milisekundę, zanim turbiny schwytają powietrze i wystrzelą cię w stronę horyzontu. „Wypełnienie momentem obrotowym”, jak to nazywamy my, eksperci.
Mówimy o mocy docelowej wynoszącej co najmniej 477 kW (640 KM) i 850 Nm (627 lb-ft) momentu obrotowego. Cała ta brutalna siła trafia wyłącznie na tylne koła za pośrednictwem ośmiobiegowej automatycznej skrzyni biegów. I pamiętajcie, Toyota twierdzi, że to minimalne wartości dla prototypu. Model produkcyjny prawdopodobnie będzie jeszcze mocniejszy. To typowa japońska filozofia: obiecuj mniej, dawaj więcej.

Dieta aluminiowa i pogoń za kilogramami
Celowali w masę poniżej 1750 kg (3858 funtów). Osiągnięto to dzięki zastosowaniu po raz pierwszy w Toyocie całkowicie aluminiowej ramy, a nadwozie stanowi połączenie włókna węglowego i aluminium. Może się to wydawać dużo w porównaniu z Lotusem, ale w świecie nowoczesnych GT to przyzwoita wartość. Dla porównania: hybrydowy Corvette E-Ray jest cięższy, a Porsche 911 GTS jest lżejsze, ale brakuje mu tych kluczowych ponad 100 koni mechanicznych, które oferuje GR GT.




Ponieważ taki ciężar i moc nie zatrzymują się same, zamontowano masywne karbonowo-ceramiczne hamulce. Opony Michelin Pilot Sport Cup 2 pozwalają zachować kontakt z rzeczywistością. Z tyłu mają aż 325 mm szerokości. To już nie opona, to rolka.
Projekt: Poniżej Twoich oczekiwań (dosłownie)
Design? Fantastyczny. Samochód jest niski, ma zaledwie 119 cm (47 cali) wysokości. Linia dachu jest tak nisko poprowadzona, że samochód wygląda na szybki, zanim jeszcze ruszy. Stosunek szerokości deski rozdzielczej do osi jest ekstremalny, nadając mu klasyczny profil GT, za którym tak bardzo nam dziś brakuje. Przód samochodu wciąż nosi DNA designu Toyoty, ale w sposób, który sprawia wrażenie niemal karykaturalnie agresywnego. I mówię to w najlepszym możliwym znaczeniu.


Wnętrze samo w sobie jest historią. Zapomnijcie o emblematach Toyoty. GR króluje tutaj niepodzielnie. Fotele Recaro z włókna węglowego, kokpit otacza kierowcę. Wrażenie jest bardziej „Lexusowe” niż „Toyotowe”, co oznacza materiały premium i wykończenie, które nie rozpada się na pierwszy rzut oka.
A po co to wszystko? Ponieważ samochód był rozwijany równolegle z wyścigowym GR GT3. To nie chwyt marketingowy. Zawieszenie, silnik, architektura – wszystko to dzieli z maszyną, która będzie ryczeć na torach Le Mans i Nürburgringu.

Poniżej linii_ Samochód dla tych, którzy wiedzą
Toyota G GT to nie samochód dla każdego. Nie dla tych, którzy kupują auto jako symbol statusu, żeby zaparkować je przed lokalnym barem. To maszyna dla kierowców. Dla tych, którzy rozumieją, co znaczy mieć silnik V8 biturbo podłączony do tylnych kół w czasach, gdy wszyscy są zmuszeni do korzystania z cichych skrzynek elektrycznych.
Cena z pewnością będzie wysoka, prawdopodobnie gdzieś w stratosferze, gdzie żyją supersamochody. Ale biorąc pod uwagę to, co oferuje – ekskluzywność, technologię i prawdopodobnie ostatnią szansę na nowy Japoński V8 – to jest klasyka przyszłości.
Tym modelem Toyota udowodniła, że pomimo rozmiarów i korporacyjnej sztywności, potrafi stworzyć samochód, który przyspiesza bicie serca. To nie jest racjonalny zakup. To emocje. A w świecie motoryzacji emocje to jedyna waluta, która naprawdę się liczy.





