„Teraz nie mam depresji. Miałem ją od lat, ale teraz, kiedy pada deszcz, pada deszcz, ale przestaje. To nie trwa wystarczająco długo, aby woda mnie otoczyła i utopiła”. - Jima Carreya
Jim Carrey opowiada o swojej walce z depresją. Wyjaśnia, jak trudno jest, gdy człowiek na to cierpi i jak odnalezienie wolności w depresji wiąże się z oddzieleniem od ego.
Carrey opowiada o zaskakującym spostrzeżeniu, do którego doszedł po latach bycia gwiazdą. Całkowicie bezcelowe jest spędzanie całego życia na tworzeniu określonej tożsamości, mówi Carrey. Wszystko jest egoizmem. Pragnienie bycia ważnym, bycia kimś. W rzeczywistości to postrzeganie wyjątkowej tożsamości przynosi nam tylko ból i cierpienie z trzech głównych powodów.
Po pierwsze, reprezentuje oddzielenie nas od wszystkich innych istot, hańbiąc naszą własną nierozłączną naturę.
Po drugie, zwodzi nas myśleniem, że nic nie powinno się zmieniać, że my nie powinniśmy się zmieniać.
Po trzecie, odciąga nas od spoczynku w naszej własnej podstawowej dobroci, ponieważ czujemy, że nie jesteśmy w tej chwili wystarczający, tacy jacy jesteśmy.
Antidotum na to cierpienie jest porzucenie tego pragnienia bycia „kimś”. Jak pięknie ujął to Carrey: „Poczucie całości jest innym uczuciem niż „ja”. Aby czuć się całością, musimy zrezygnować z utrzymywania obrazu siebie”.
Opierając się na własnym doświadczeniu, Carrey odnosi tę prawdę do stanu depresji: „Ludzie cały czas mówią o depresji. Różnica między depresją a smutkiem to po prostu zbieg okoliczności – co się wydarzyło, a co nie, smutek czy cokolwiek to może być”.
Depresja jest wtedy, gdy mówi twoje ciało: „Do diabła, nie chcę już być tą postacią, nie chcę zatrzymać tego awatara, którego stworzyłem na świecie. To za dużo dla mnie."
Słowo depresja należy rozumieć jako „głębokie załamanie”. Twoje ciało potrzebuje depresji. Wymaga „głębokiej przerwy” od postaci, którą grasz. To może być najlepsza ocena depresji, jaką kiedykolwiek słyszałeś.
Zróbmy przerwę. Czym w ogóle jest „ja”? Porzuciliśmy tożsamości, nad którymi tak ciężko pracowaliśmy. Zamiast tego żyjemy z otwartym sercem i poczuciem humoru, jeśli chodzi o nas samych i nasz świat, ponieważ według Jima Carreya nic z tego nie ma znaczenia.
„Nie mam już depresji w moim życiu – dosłownie żadnej. Czuję smutek i radość, uniesienie i satysfakcję oraz wdzięczność, która jest nie do uwierzenia. Ale wszystko to jest jak pogoda, która krąży wokół planety. Nie siedzi na mnie wystarczająco długo, żeby mnie zabić. To tylko pomysły”. – Jima Carreya