Trzy koncepcje, trzej partnerzy, jeden rynek – Chiny. Jednak pomimo całego entuzjazmu, pozostaje niesmak: czy to oznaka innowacyjności, czy też kapitulacji przed globalną dominacją rynku azjatyckiego? Volkswagen całkowicie stracił orientację i poddał się wewnętrznej negatywnej selekcji.
Witamy w nowej erze przemysłu motoryzacyjnego, w której koncepcje nie są już tylko eksperymentalnymi pudełkami z oświetleniem LED, ale poważnymi prognozami modeli produkcyjnych. Volkswagena pokazało trzech takich kandydatów w Szanghaju – ID. Era, ID. Oto on i dowód osobisty. Aura – i wszystkie są zaprojektowane wyłącznie na rynek chiński. I nie jest to przypadek.
Chociaż projekty wydają się dopracowane, technologia jest obiecująca i koncepcje wyraźnie skierowane do konkretnych użytkowników, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że Strategia Volkswagena „W Chinach, dla Chin” to nie tyle manifest zdolności adaptacji, co ukłon w stronę geopolitycznej i gospodarczej rzeczywistości: Chiny wyznaczają tempo, Europa podąża za nimi.
Trzy modelki, trzy partnerki – czy to zbyt konkretny kierunek?
ID. Era, SUV z przedłużaczem zasięgu. ID. Oto i on, modny SUV dla młodych ludzi. ID. Aura, kompaktowa limuzyna z humanoidalną sztuczną inteligencją. Każdy z nich jest przeznaczony dla określonej grupy chińskich użytkowników. Co oczywiście brzmi świetnie – jeśli jesteś chińskim klientem.
Ale tu właśnie tkwi problem: Czy podstawową zaletą dużych marek samochodowych nie jest właśnie ich zdolność do opracowania jednego modelu, który sprawdzi się na całym świecie? Takie ikony jak Golf, Passat czy Polo odniosły sukces właśnie dlatego, że odpowiadały każdemu – nie tylko określonej grupie demograficznej na jednym rynku.
Podział strategii na poszczególne krajowe podgatunki wydaje się na pierwszy rzut oka mądry, ale jest całkowicie sprzeczny z podstawową logiką ekonomii skali, w której najważniejsze są ujednolicenie, optymalizacja produkcji i globalna użyteczność. Sprytne firmy opracowują uniwersalne produkty, a następnie dostosowują je do drobnych szczegółów – zamiast zaczynać od nowa każdy model.
Modele VW wprowadzone na rynek chiński:
ID. Era: Elektryczny SUV z benzynowym wybawcą
Jeśli uważasz, że elektryczny SUV z silnikiem benzynowym to powrót do przyszłości, masz rację. ID. Era, opracowana we współpracy z SAIC Volkswagen, jest naprawdę duża – oferuje miejsce na trzy rzędy siedzeń i wystarczająco dużo miejsca na bagaż dla całego pokolenia gwiazd TikToka. Ale istnieje też ciekawe rozwiązanie techniczne: napęd elektryczny z dodatkowym silnikiem benzynowym jako rozszerzeniem zasięgu. Całkowity zasięg? 1000 kilometrów. Albo mówiąc inaczej: więcej niż wystarczająco, aby uciec z miasta i jeszcze dalej.
ID. Oto ona: Dla tych, którzy kochają elektryczność, prędkość i Instagram
Volkswagen Anhui przejął stery w ID. Oto SUV dla młodych, miejskich, dynamicznych i zafascynowanych technologią ludzi. Platforma 800-woltowa, architektura cyfrowa umożliwiająca aktualizacje OTA (bezprzewodowe) i minimalistyczno-kosmiczny design, który krzyczy: „Spójrz na mnie!” Jeśli samochody są nową modą, to Evo jest elektryczną haute couture.
ID. Aura: Kiedy limuzyna do ciebie mówi
Na pierwszy rzut oka może najmniej rzucający się w oczy z tej trójki, ale ID. Aura kryje w sobie najwięcej niespodzianek. Kompaktowy sedan opracowany wspólnie z FAW-Volkswagen, wykorzystujący nową platformę CMP. Ale uwaga: to pierwszy VW z humanoidalnym asystentem AI. Tak, dobrze przeczytałeś. Samochód, który Cię rozumie. Może nawet rozumieć cię lepiej niż twój partner.
Wnętrze jest połączeniem smartfona i przestrzeni salonowej: cyfrowy interfejs zaprojektowano z myślą o doświadczeniu użytkownika, jakiego oczekujemy od Apple, a nie od niemieckiego giganta motoryzacyjnego.
Kiedy „lokalna adaptacja” staje się wymówką do utraty globalnej tożsamości
Przedstawiciele Volkswagena są pod wrażeniem tempa rozwoju (pierwsze modele produkcyjne w zaledwie 34 miesiące!), ale nasuwa się pytanie, czy w tym pośpiechu nie stracili czegoś jeszcze - kierunku.
Czy strategiczny nacisk nadal kładzie się na globalną jakość i innowacyjność, czy też teraz chodzi już tylko o podążanie za największym klientem? Czy europejscy i amerykańscy nabywcy będą musieli zadowolić się „produktami ubocznymi” chińskiej wizji?
Wnioski: Dużo pośpiechu, mało konsekwencji
Volkswagen obiecuje ponad 30 nowych modeli do 2027 r. Ale jeśli każdy z nich będzie przeznaczony tylko na jeden rynek, wkrótce zobaczymy katalog przypominający Netflix – za dużo wszystkiego, nic naprawdę świetnego.
Być może nadszedł czas, aby niemiecki gigant zadał sobie pytanie: czy przyszłością rzeczywiście powinien kierować rynek, czy też dyktować ją innowacja? Lepszą strategią byłoby opracowanie jednego świetnego samochodu elektrycznego, który zrobi wrażenie jednocześnie w Szanghaju, Nowym Jorku i Berlinie. Nie trzy przeciętne, każda dla swojego regionu.
Nie możemy odmówić Volkswagenowi ambicji i technicznej doskonałości jego koncepcji. Możemy jednak zadać sobie pytanie: czy wszystkie te siły zmierzają we właściwym kierunku?
Jeśli chcesz, mogę dodać do tego artykułu element graficzny z najważniejszymi informacjami lub infografikę.