Wyobraź sobie samochód elektryczny, jakiego nie widujesz na co dzień – nie dlatego, że go nie chcesz, ale dlatego, że powstanie ich mniej niż Bugatti. Cadillac Celestiq jest tak rzadki, że prawdopodobieństwo, że wygrasz na loterii, jest większe niż to, że zobaczysz go na drodze. Co więcej - za 340 tysięcy nie kupujesz po prostu samochodu, ale mobilne dzieło sztuki, które jest droższe niż Twój kredyt hipoteczny.
Niebiański to jest Cadillaki próba przepisania historii – i to za pomocą elektryczności. Podczas gdy większość innych elektryków kieruje swoją ofertę do mas, Cadillaca Celestiqa jego celem jest… cóż, bardzo mały, ale niesamowicie bogaty klub. Każdy Celestiq będzie ręcznie wykonany w Warren w stanie Michigan przez ręce bardziej precyzyjne niż chirurdzy w prywatnej klinice. W produkcję zainwestowano 81 milionów dolarów, co nie jest do końca „małym projektem”. Wynik? Maksymalnie 500 pojazdów rocznie. Albo jak powiedziałby Jan Macarol – to nie jest samochód, to butikowy koncept z poważnym wsparciem korporacyjnym i zapachem Davos.
Moc, której nie potrzebujesz, ale nadal chcesz
Pod limuzyną, która z łatwością przyćmiewa Escalade, kryje się para silników elektrycznych o imponującej mocy 655 KM (488 kW) i momencie obrotowym 875 Nm. Przyspieszenie od 0 do 96 km/h (od 0 do 60 mil/h) zajmuje 3,8 sekundy, co oznacza, że zawsze będziesz pierwszy na światłach – nawet jeśli kierowca nawet tego nie zauważy, gdyż będzie zbyt zajęty podziwianiem rozświetlonego światła.
Cadillac Celestiq wykorzystuje platformę Ultium firmy GM i akumulator o pojemności 111 kWh, który oferuje zasięg do 483 kilometrów. Ładowanie odbywa się z mocą do 200 kW, co oznacza, że możesz naładować swój samochód szybciej, niż wypijesz latte matcha. Powiedziałbym: „To nie jest ładowanie, to medytacja z nutą wysokiego napięcia”. Ale w tej klasie, właściwe jest zastosowanie architektury 800V – szczególnie biorąc pod uwagę cenę.
Cadillac Celestiq: Wnętrze z przyszłości (lub z mokrego snu Apple'a)
W środku znajdziemy 55-calowy ekran „kinowy”, który rozciąga się na całą powierzchnię deski rozdzielczej. Oraz 38 głośników AKG zapewniających wrażenia dźwiękowe, których pozazdrościliby nawet Berlińscy Filharmonicy. A dach? Inteligentne szkło, które przyciemnia się o ćwiartki. Każdy podróżnik może sam zdecydować, ile słońca chce – albo, jak ja to określam, „Indywidualny klimat dla duszy”.
Każdy Cadillac Celestiq jest wyjątkowy – i nie jest to przypadek. Klienci współpracują z projektantami w studiu projektowym, aby tworzyć własny Niebiański. Nie ma katalogu, jest tylko wizja. W środku możesz znaleźć farbę ze swojego Ferrari, skórę z włoskiej torebki i drewno z łodzi swojego dziadka.
Czy Cadillac pokona Rolls-Royce'a? Nie. Ale nie jest to konieczne.
Celestiq jest jasną odpowiedzią: Cadillac nie konkuruje już z Mercedesem, BMW, ani nawet Lucidem. Nie, to wyzwanie dla Rolls-Royce'a i Bentleya. Bilet do świata, w którym samochód będzie bardziej eksponatem wystawowym niż środkiem transportu.
Tony Roma, szef działu wydajności Cadillaca, spokojnie powiedział w odcinku programu Jay Leno's Garage: „To jest 'superniska sprzedaż'”. Czyli: kilkaset pojazdów rocznie, a nie tysiące. Dzięki temu Celestiq staje się coraz większą rzadkością niż dobry rocznik Petrusa w Lidlu.
Wnioski: Kiedy amerykański samochód marzeń zyskuje europejskie zaufanie
Celestiq jest najpewniejszym Cadillakiem od czasów Elvisa Presleya. Odważny, rzucający się w oczy i nie przejmujący się tym, co myślisz – bo prawdopodobnie cię na to nie stać. I to jest całkowicie w porządku.
Z 340 000 dolarów (około 315 000 euro) cena wywoławcza stawia Celestiqa poza zasięgiem przeciętnego kierowcy, ale nie to jest jego przeznaczeniem. To dowód na to, że Ameryka potrafi produkować luksusowe pojazdy, które nie imitują Europy, lecz tworzą własną tożsamość. Nie ma w tym nic oszczędnego, nic „eko-oszczędnego” – to prestiż w amerykańskim stylu. Za duże, za drogie i niesamowicie fajne.
Czy zobaczymy go na słoweńskich drogach? Raczej nie. Ale jeśli tak – daj mi znać. Jan Macarolu. On będzie wiedział, jak to odpowiednio zapisać.